Powiem mu, nie powiem, powiem, nie powiem, powtarzał w myślach Toris, odrywając płatki zwiędłego słonecznika, którego zerwał trzy dni wcześniej z ogrodu Rosji. Wtedy jeszcze nie zdawał sobie sprawy jak bardzo dla Iwana te rośliny są ważne. Gdyby wiedział, nigdy by ich nie tknął. Litwa przestał obrywać płatki i zgarnął te, które pokrywały biurko, wyrzucił je do kosza i przykrył zmiętymi formularzami. Papier zatuszował ślady torisowej zbrodni.
Drryń! Toris błyskawicznie podniósł słuchawkę.
– Przyjdź natychmiast – powiedział Iwan po drugiej stronie korytarza i rozłączył się. Litwa wstał i zamarł w półkroku. Na słoneczniku zostały cztery płatki.
– Powiem – mruknął do siebie Toris i na wszelki wypadek, gdyby jakimś cudem przyszedł tutaj Iwan, wrzucił do śmietnika jeszcze cały słonecznik i przykrył go jakąś unieważnioną umową z Chinami.
Litwa zamknął za sobą drzwi i wbił wzrok w te na końcu korytarza. Kiedy miał nacisnąć klamkę zobaczył, że drżą mu dłonie. Tyle razy z nim rozmawiałeś i nigdy cię nie skrzywdził… za bardzo, pomyślał dla dodania sobie odwagi. Skrzywił się na wspomnienie rzemienia na plecach. Nie jesteś beznadziejny, a tamto było dawno. Wyluzuj się, spróbował jeszcze raz. Wziął głęboki wdech i otworzył drzwi.
Iwan siedział na zielonej kanapie i, w towarzystwie Ukrainy oraz Polski, opróżniał butelkę wódki. Toris pomimo zdenerwowania zauważył, że szyjka flaszki jest obwiązana różową wstążką. To jednak nie znaczyło jeszcze niczego dobrego, ta słowiańska trójka miała dziwne poczucie radości.
– W końcu! – na twarzy Rosji pojawił się uśmiech. Ukraina zamachała do niego, nie chcąc przerywać Feliksowi w mówieniu. Polska po prostu zignorował pojawienie się Litwy. Toris przycupnął na taborecie obok przyjaciela, który jak na razie udawał, że go nie zna.
– … strzał. A potem ciemność. Totalna. Straszna była tamta wojna.
– Ech, Feliks, daj spokój, mógłbyś w końcu zapomnieć – powiedział Iwan wstając i przeciągając się jak niedźwiedź po śnie zimowym. Albo wyjątkowo znudziła go opowieść Łukasiewicza, albo zirytowała i próbował tego nie okazywać, przemknęło przez myśl Torisowi.
– Nie rozumiesz, Iwuś – Polska pokręcił głową nadzwyczaj poważnie. Chyba chodziło o sprawę wagi dramatu historycznego, tylko wtedy był tak na serio poddenerwowany. Litwa nie lubił takiej napiętej atmosfery między tymi krajami. Wybitnie zanosiło się na konflikt. Co robić? Rozładować jakoś to napięcie. Jak? No nie wiedział, a wszystkie kawały, jakie w tym momencie przychodziły mu na myśl, zaczynały się od „Polak, Rusek i Niemiec”. Uznał je za mało śmieszne w tej chwili.
– Chłopaki – Ukraina stanęła między Feliksem, który jeszcze siedział, przybrawszy cierpiętniczy wyraz twarzy, a Iwanem, sięgającym jakby nigdy nic do barku.
– Przestańcie zanim zaczniecie, w końcu nie po to razem wypiliśmy tyle wódki, żeby teraz przelewać krew.
– Katiuszka, a niby czemu nie? Iwuś jest Groźny, lubi pokazywać swoje prawdziwe oblicze i mordować, nie tylko winnych – burknął Feliks. Iwan poprawił tylko szalik i nic nie odpowiedział na zarzut. Toris oczywiście wiedział, że nie był on bezpodstawny, bo sam jakiś czas temu znalazł teczki z nazwiskami osób, które zostały przetransportowane z obozu w Starobielsku. Wszystko to dla odtajnienia sprawy, cóż z tego, skoro winnych nie ukarano? Toris nie chciał o tym myśleć, Polska naprawdę mógłby już przystopować ze wspominaniem.
– Iwan? – zaczął niepewnie Litwa, jednak nikt nie zwrócił na niego uwagi. Cholerna nieśmiałość, pomyślał i chwycił szklankę, która była najbardziej wypełniona. Wypił do dna duszkiem i otarł usta, krzywiąc się niemiłosiernie.
– Feliks, to twoja produkcja? – spytał, ściągając w końcu na siebie uwagę.
– Nie, importowana. Antonio powiedział, że lepszej nie znajdę po tej stronie Europy, ale i tak ją ulepszyłem.
– Czym? – Toris zauważył, że Ukraina zza pleców Feliksa, mruga do niego i uśmiecha się.
– Śliwowicą. Eksperyment, tak jakby.
– A właśnie! Eksperyment! Eksperymenty się skończyły. Wszystkie testy zaliczone. Można wcielać DU3 w życie. Więc możemy to w końcu opić – wtrącił zadowolony z siebie Iwan.
Rosja rozlał nalewkę do czterech szklanek, każdy wziął po jednej, po czym stuknęli się nimi i wypili od razu jakby się zmówili. Usiedli, a Iwan ponownie napełnił naczynia.
– Co to jest DU3? – spytał Toris. Nie przypominał sobie, żadnych dokumentów, które mogłyby zawierać taki skrót ani przypominać jego rozwinięcie.
– Dla honorU Trza Ruszyć ZadY – powiedziała Ukraina akcentując niektóre głoski. Litwa nie wiedział, co odpowiedzieć na tak idiotyczne wyjaśnienie, które było najwyraźniej prawdziwe, bo nikt nie zaprzeczył ani nie parsknął śmiechem. Toris zamiast skomentować, wypił trochę nalewki.
– Ha, widzisz, mówiłem, że to dobry skrót. Licia nie skumał, o co chodzi to nikt nie skuma.- Feliks założył nogę na nogę i upił łyk nalewki. Iwan wzruszył ramionami.
– Bo to głupi skrót- podsumował Rosja i opróżnił swoją szklankę.
– Ale w skrótach nie o to chodzi, Iwuś.
Ukraina zerknęła z obawą na siedzących po obu jej stronach Słowian.
– Iwan, daj spokój – zastrzegła, widząc zdeterminowaną minę Rosji. – Lepiej włącz jakąś muzykę.
Rosja podszedł do wieży stereo i włożył płytę. Po kilku sekundach ryknęło rosyjskie disco. Ukraina wstała, uśmiechając się szeroko i wyciągnęła ręce do Feliksa.
– Feluś, obiecałeś – powiedziała dziecinnym tonem. Polska wstał i początkowo niechętnie, ale z każdym krokiem coraz bardziej wczuwał się w rolę króla parkietu.
– Dasz radę – powiedział do siebie Toris, patrząc na Iwana siadającego na swoim biurku i przypalającego papierosa. Wyglądał na zrelaksowanego. Litwa w kilku krokach znalazł się obok niego.
– Iwan? – zagadnął Rosję, na co reakcją była uniesiona brew. Jednak nadal przyglądał się tańczącej parze. Litwa też na nich zerknął, właśnie Feliks jednym, płynnym ruchem zgasił światło w pokoju. Nikt jednak nie kwapił się do ponownego włączenia. Zrobiło się nastrojowo, bo jedynym źródłem oświetlenia był księżyc w pełni, znajdujący się na wprost dużego okna. Dochodziła dwudziesta druga.
– W tańcu można ich rozróżnić tylko po tym, któremu skacze biust – powiedział z głupia frant. Alkohol naprawdę mieszał mu w głowie.
– Umiesz tańczyć? – spytał Rosja, w końcu zwracając na Litwę swoje spojrzenie. Toris pokręcił głową, patrząc na otwierające się drzwi. Szybciej, bo znowu nie będziesz miał okazji, ponaglił się w myślach.
– Ty podobno nieźle sobie radzisz – powiedział pierwsze, co przyszło mu do głowy. Osoba, która właśnie stanęła w gabinecie Rosji, nie miała zamiaru szybko się ujawnić, bo poruszając się przy ścianie skierowała się do drzwi obok szafy i cicho je za sobą zamknęła.
– Jasne. – Iwan zaciągnął się. – Chodź, pokażę ci kilka kroków, bo nie mogę patrzeć, jak ten Polak wije się na wzór nowej mody z zachodnich klubów.
Iwan zgasił papierosa na popielniczce, którą podsunął mu Litwa, gdyby Toris tego nie zrobił, jego dłoń stałaby się popielniczką. Rosja wyciągnął niedbale do Litwy rękę i ujął go po męsku. Figura przypominała Torisowi walca albo tango, nie znał się na tym, ale z pewnością jakiś elegancki taniec, zupełnie niepasujący do muzyki dyskotekowej.
– Hej, nie spinaj się – powiedział Iwan, pokazując Litwie kolejne kroki. Toris momentalnie stracił rytm i szarpnął się do tyłu. Na szczęście, nie miał dużo siły i to mocny uścisk Iwana przywrócił go do poprzedniej, pionowej pozycji.
– Toris – mruknął Rosja z dezaprobatą taką, jak wtedy, gdy Litwa zbyt wolno radził sobie z porządkowaniem szkła, które wypadło z szyb po wybuchu u Ukrainy, w Czarnobylu.
Litwa z całych sił postanowił nie wypadać z rytmu ani potykać się o własne lub, co gorsza, Iwana stopy.
– Co to za taniec? – spytał po dłuższej chwili.
– Tradycyjny syberyjski… majtaniec – odparł Iwan, a jego wzrok mówił „nie drąż tematu, bo to źle się skończy”. Przez kolejne minuty tańczyli, a Litwa próbował nie myśleć jak bardzo dziwnie muszą wyglądać. Iwan był od niego wyższy o ponad głowę i Toris patrzył nad ramieniem Rosji. Natomiast niemal nieustannie czuł na sobie lodowate spojrzenie blondyna.
Dopiero po minucie Toris zdał sobie sprawę, co zaobserwował za plecami Iwana. Mianowicie, z drzwi obok szafy ktoś się wyczołgał pod biurko Rosji. Tam przez chwilę pozostał niezauważalnym dla skupionego na krokach bruneta. Po chwili z powrotem zwinnym susem zniknął za drzwiami. Litwa zastanawiał się, czy bardzo oberwie mu się, kiedy powie o tym swojemu szefowi. Rzucił mu szybkie spojrzenie w górę, gdzie napotkał złowieszczy uśmiech Iwana.
– Coś cię gryzie, Laurinatis?
– Ktoś jest za drzwiami, tam obok szafy – wydukał Toris.
– Tam nikogo nie ma, wierz mi. Ech, kiepski z ciebie tancerz. Dobra, sprawdzimy, co tam widzisz, towarzyszu.
Litwa nie nadążał za tokiem myślenia Iwana – nikogo nie ma, ale chce sprawdzić co tam jest? Pełen obaw podążył za Rosją, który przylgnał do ściany obok drzwi i wyciagnął pistolet zza pazuchy. Szybko nacisnął klamkę i wparował do małego, ciemnego jak noc na Kamczatce składziku krzycząc „ręce za głowę”. Toris rozejrzał się, trzymając się o pół kroku od wejścia, ale nikogo nie zobaczył. Pstryknął więc włącznik światła i pomieszczenie zalała żółta poświata. Wszędzie stały sejfy z pokrętłami, ale poza tym nikogo tam nie było. Po plecach Litwy spłynęła strużka potu, dopiero teraz odczuł gorąco po tańcu.
– Nikogo tu nie ma. Żywego na pewno – powiedział Iwan trochę zawiedziony. Wyszedł ze składziku, dokładnie zamknął drzwi i zgasił światło. Toris oparł się plecami o przyjemnie chłodną ścianę i przymknął oczy. Czuł się jak wariat. Nikogo tam nie było? Przecież widział dwa razy, jak ktoś się tu zamyka.
– Po czym tak masz? – spytał Iwan łapiąc go za podbródek. Litwa natychmiast otworzył oczy i zobaczył przed sobą duży, niezgrabny nos, fiołkowe oczy oraz wąskie usta. Twarz Iwana była o kilka centymetrów od Torisa, nie pamiętał on, żeby kiedykolwiek znalazł się tak blisko Rosji.
– Po tym, co wszyscy. Ty nalewałeś – przypomniał cicho Toris. Wziął głęboki oddech i chciał już uwolnić się z tego uścisku, który uniemożliwiał mu patrzenie gdziekolwiek indziej poza twarzą Rosji oraz kawałku sufitu. Nie udało się, więc próbował skupić wzrok na tym drugim. Poczuł zapach owiewający Iwana, mieszaninę alkoholu, płynu do płukania tkanin oraz miodu. Toris miał ochotę zanurzyć się w tym zapachu i… pocałować Iwana.
– Oczy ci się błyszczą – powiedział Rosja przypatrując mu się uważnie, jednak puścił jego podbródek i wyprostował się.
– Może będę chory – Toris poczuł, że policzki zaczynają go palić. Muszę naprawdę wyglądać na przeziębionego, pomyślał.
– Wiesz, co? Kłamać to ty się jeszcze nie nauczyłeś. Możesz chyba mnie, swojemu zaufanemu szefowi się wygadać, da?
– Bo widzisz, Iwan – zaczął Toris.
– Chwila, towarzyszu. Siadamy, bo ja nie lubię słuchać na stojąco.
Usiedli na zielonej kanapie, Rosja nalał sobie pół szklanki orzechówki i napił się, a Toris oparł się i postanowił dłużej nie przeciągać tego, co tak długo wydawało mu się nierealne.
– Od pierwszego dnia pracy u ciebie byłem pewien, że zostanę tak długo jak będziesz chciał.
– To prawda – Rosja spojrzał na Torisa wyniośle. Litwa oddałby wszystko, żeby zamiast mówić pocałował go. Chwycił go za szalik i nagle jego ręka znalazła się w żelaznym uścisku Rosji.
– Ręce precz od szalika – powiedział Iwan tonem wbijającym Torisa w kanapę. Jedyne, co w tej chwili Litwa był w stanie zrobić to syknąć:
– Ale wiesz, co jeszcze jest prawdą? Że cię kocham.
– Cicha woda normalnie! Nie mogę. Haha! – Rosja puścił rękę Litwy i klepnął go w kolano i wstał z kanapy. Toris patrzył z zaskoczeniem na jego twarz. Z jednej strony uśmiech Iwana był najpiękniejszą rzeczą jaką widział, ale z drugiej… to nie mogło dziać się naprawdę. Toris blado się uśmiechnął, ale Iwan już tego nie zauważył, bo zwabionym śmiechem Polsce i Ukrainie już opowiadał, co się stało przed chwilą.
– A on wtedy do mnie ” Wiesz, co jest też prawdą? Że cię kocham!”. Dobre, nie? Haha!
Litwa wstał i wyszedł tak cicho, jak osoba myszkująca po gabinecie Iwana.